Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 21 listopada 2011

„Wiem, że nic nie wiem...”




Choć ogrom zaległych do zrobienia rzeczy mnie przytłacza, skupić się nie umiem. Pominę już fakt, że nockę bezsenną miałam, bo myśli kolebały się po mojej głowie.  Głowie tak roztargnionej i zajętej przez miliardy prześwitów refleksyjnych...różnych, przeróżnych!
I tak mijała godzina za godziną. O 3.30 z mózgiem zlasowanym do granic możliwości zasnęłam, nie wymyśliwszy niczego mądrego. Nie wiem dlaczego właśnie ja urodziłam się taka...wiecznie myśląca. Momentami żałuję, że odnóża mózgu mego przyczepiają się do pewnych spraw. Słucham, obserwuję i widzę, że są takie dziewczyny, które zbytnio nie zastanawiają się nad życiem. Są takie kobiety,  które przyjmują wszystko takie, jakie jest. Bez westchnień. Bez marudzenia. Wszystko jest dla nich proste jak konstrukcja drewnianego krzesła. Dla mnie (stety –niestety?) nie! Co dzień rozmawiam z kobietami w wieku różnym, ze skrajnymi poglądami, doświadczeniami, dzieciatymi, niedzieciatymi, szczupłymi, grubymi itd. Większość z tych kobiet (nie wszystkie) mają oczy smutne, w których odbijają się niespełnione oczekiwania. Te bez „połówki” u boku, idealizują swego przyszłego partnera. Drugie -  matki, żony, kochanki- posiadające swego „Księcia” już przeżyły dni sielanki i teraz po prostu żyją, żyją, żyją. 
Uśmiech kobiety, jej spełnienie – niespełnienie, w dużej mierze zależy od serca. Gdy w nim „gra muzyka”, ona tańczy i żyje radośnie. Gdy głucho i zimno – ona płacze. I znów jesteśmy w punkcie wyjścia. Jak żyć, aby kiedyś nie obudzić się z ręką w przysłowiowym nocniku? Znam takie, które lubią mieć nad związkiem kontrolę. Wskakują na niego, łapią za grzywę i kopią w boki dopóki nie będzie zmierzał tam, gdzie chcą. Znam też takie, które są w rękach swoich męskich połówek „flamastrami” (neologizm znaczeniowy mej Rodzicielki) i bez słowa wypełniają prośby, rozkazy, robiąc oczywiście tyle tylko, na ile im się pozwala. Przyjmują taki stan rzeczy bez mrugnięcia okiem. Jakby życie właśnie takie być powinno.

Które są szczęśliwsze? Może warto zmienić lub trochę nagiąć własna filozofię życiową, oddając
w ręce męskie całą odpowiedzialność za „NAS”?
Ta myśl nie pozwalała mi zasnąć...

                                                                                              Paula


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz