Zazdrość różne maski zakłada. Z własnego doświadczenia wiem, że czai się jak kot i wskakuje na plecy, gdy najmniej się tego spodziewasz.
Zazdrość różnie też smakuje...jej odrobina nie zaszkodzi związkowi, ale niczym oliwa dolana do ognia- podsyci go. W nadmiarze – spali wszystko doszczętnie.
Zazdrośnicy żyją pośród nas...ale zazdrośnic jest znacznie więcej. Tak, tak...
Kobiety faktycznie potrafią zatruć życie drugiej babeczce i to tylko dlatego, że jest młodsza (to podstawa), ładna, ma swój styl. Kiedy ta babeczka, ma jeszcze dobrze w głowie poukładane i pewnym jest, że nie ma szans, aby jej poglądy zmienić – zaczyna się prawdziwy koszmar!
Sąsiadka w windzie przestała Wam odpowiadać „ Dzień dobry”. Na uczelni plotkują, że tak naprawdę niemożliwym jest, abyś skończyła studia – wszyscy tylko nie ty, bo przecież jesteś zbyt głupia. W pracy, kobiety spędzające z tobą osiem godzin w jednym pokoju, „wbijają ci nóż w plecy”, gdy się obracasz - tylko dlatego, że nie jesteś „zwyczajna i szara”,
a szef uważa Cię, za naprawdę dobrego pracownika!
a szef uważa Cię, za naprawdę dobrego pracownika!
Jest jeszcze gorszy „potwór- zazdrośnik”. Ja (dzięki Bogu!!!!!) nie mam tego problemu, bo i moja Rodzicielka, i „Teściówka”, są naprawdę rewelacyjne i nie wtrącające. Raczej urozmaicają mi życie miłymi momentami, niż ucho męczą. Wiem jednak, że wiele moich koleżanek z przyjemnością przeczyta kilka słów na ten temat. Może poczują się lepiej, że same nie są na tym świecie z problemem tak dziwnym, aż trudnym do rozwiązania.
Proponuję baaaaaaardzo ciekawą lekturę- śmieszną i smutną zarazem!http://www.polityka.pl/psychologia/poradnikpsychologiczny/1503440,1,jak-oswoic-tesciowa.read
Z natury nie mam problemów z zazdrością. Wręcz przeciwnie, wystrzegam się jej jak ognia, To tak „prymitywne” uczucie...ale często zastanawiam się, jaką ja będę mamą? Mam wprawdzie wzór idealny w postaci mej Rodzicielki – oddanej, kochającej, mądrej i wesołej. Tylko boję się, że nie sprostam. Nie wystarczy mi cierpliwości, nie znajdę odpowiednich słów, dróg, sposobów... Mama być – „damą” być. Trzeba z uporem maniaka uczyć dziecko tolerancji i bycia sobą; szacunku dla drugiej osoby, miłości i wielu innych wartościowych rzeczy.
Tak sobie myślę, że przecież każda (prawie każda) Mama- jest po jakimś czasie czyjąś Teściową. Warto wtedy przypomnieć sobie, co jest w życiu najważniejsze. Schować zazdrość do kieszeni i cieszyć się wspólnie z dorastających wnuków i wigilijnych pierogów, które tak dobrze smakują młodemu małżeństwu, gdy nie ma goryczy i żalu. Ja, nie wyobrażam sobie świąt bez Rodzinki mej przy stole. Może i różnimy się charakterkami, poglądami, przyzwyczajeniami, ale chyba właśnie to nas przyciąga do siebie jak magnes.
Uparcie i skrycie wierzę , że każde zło i dobro, które człowiek czyni w życiu- wraca ze zdwojona siłą.
Paula
a to chyba dla mnie napisane ;)
OdpowiedzUsuńDzięki za tekst i link do artykułu...
OdpowiedzUsuń"Mistrzowie chaosu i krytycy"... tacy są moi teściowie...