Piłam już francuską kawę w Grecji i arabską w Anglii, ale smak kawki parzonej w Twojej zielonogórskiej kuchni ma wyjątkowy smak J Jakby tego mało było-tylko Ty umiesz tak ją przygotować, że nawet „sypana” zatapia się bez marudzenia. .. Mowy nie ma o fusach między zębami...Pamiętasz ten dzień , kiedy to zabrakło cukru w Twej szufladzie, a Ty z ‘’głupia frant’’ (ulubione powiedzonko mojej Mamuśki) dodałaś miód i cynamon...??? Taraaaaa! Odkrycie roku! Urodzona baristka!!!
„Papierosek”??? Hmmmm... zazwyczaj pali (palił) się w Twych rękach kochana niczym kadzidełko...Powiem szczerze, że zawsze zastanawiał się, ile zarabia na Tobie korporacja tytoniowa??? Odpalanie „papieroska”- odpala zazwyczaj w Twoim umyśle potok słów...i po kilku minutach okazje się, że jest to tylko i wyłącznie pretekst na zmianę scenerii do prowadzenia naszej rozmowy...ale faktycznie ten cały „rytuał” zajmuje dziwnie wysoką pozycję w naszych spotkaniach, a miejsce „oznaczone” przyzwyczajają się z biegiem czasu swojego stałego przeznaczenia i naszych głosów...
Każda nasza pogawędka przedłużająca się nadto kończy się w kuchni- „sercu domu”, za zamkniętymi drzwiami. Już niegdyś, jeszcze na wykładach z literatury zauważyłam, że my jesteśmy „ z innej bajki”. Wiem, że to śmiesznie brzmi...ale ktoś, kto kiedyś „znał nas dobrze”, twierdził, że mogłybyśmy się odnaleźć w „Opowieściach z Narnii”...Nie wiem, czy akurat wtedy była to pozytywna opinia, ale z biegiem czasu zrozumiałam...Ciepło świecy... daje poczucie bezpieczeństwa, przyciąga wspomnienia i faktycznie otwiera „drzwi”... Najpiękniejsze jest jednak to, że my tak naprawdę czekamy na ten moment. Nie zawsze jest „ta” chwila...nie zawsze chcemy mówić o czymś przez telefon, bo to takie banalne i infantylne...Nie zawsze wiemy, „jak” to powiedzieć... Po jakimś czasie...(zawsze) ... „lądujemy” w Twojej kuchni...
Aaaaaaa moje całowanie po rękach jest dziwnym (staropolskim-nowopolskim?) wyznaniem szacunku i bierze nade mną górę, gdy winko już swoje robi. Tak, czy siak...ludzie baaaaaardzo dziwnie reagują na moje „ccccmoki” w dłoń, a przecie to takie miłe!!!
(??? opinia subiektywna) Ty, dzięki Bogu, znasz mnie dłuuuugi czas i śmiechem zarażającym reagujesz!!! Gdybyś jednak zobaczyła minę kelnerski usteckiej w jednej
z restauracji, w której to bywałam tego lata...Kochana uwierz, bezcenna! Zwykły „ cmok” w rękę -w podziękowaniu, z wyrazami sympatii! Nie zauroczenia, ale zwykłej wdzięczności
i dobrego humoru, jaka budzi się w człowieku po „kilku głębszych”... SZOK !!! Ludzie są (niestety) tak bardzo ograniczeni, aż powodują u mnie regularne i niekontrolowane ataki śmiechu
(??? opinia subiektywna) Ty, dzięki Bogu, znasz mnie dłuuuugi czas i śmiechem zarażającym reagujesz!!! Gdybyś jednak zobaczyła minę kelnerski usteckiej w jednej
z restauracji, w której to bywałam tego lata...Kochana uwierz, bezcenna! Zwykły „ cmok” w rękę -w podziękowaniu, z wyrazami sympatii! Nie zauroczenia, ale zwykłej wdzięczności
i dobrego humoru, jaka budzi się w człowieku po „kilku głębszych”... SZOK !!! Ludzie są (niestety) tak bardzo ograniczeni, aż powodują u mnie regularne i niekontrolowane ataki śmiechu
Ja tu pitu pitu...a walizki na „7” peronie...
Rozmowy nasze zawszy były i są jak „katarhis” ...oczyszczają, tworząc miejsce na nowe doświadczenia, zostawiając głowę lekką a serce weselszym...
Dobrej nocy Kochana....
-Paula
Ps- Nasz blogowy y zegarek chyba zwariował po zmianie czasu;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz