Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 8 grudnia 2011

Idź tu babo do fryzjera.

Uważajcie na patałachy. Czają się wszędzie!
Idzie sobie taka kobietka do swojego stałego fryzjera. Odrosty tylko farbnąć. Nie za duże nawet. Włosy - naturalny blond, rozświetlony refleksami. Odrost ciemny.
Usługa prosta jak budowa cepa.
A jednak.

A jednak kobietka wychodzi z masakrą na głowie. Odrost żółto-biały, reszta włosów szara. Bez wyolbrzymiania. Bez sztucznego robienia dramatu.
Bo dramat był PRAWDZIWY! Nie wiem co się stało, ale stało się. Czułam się jakby to był sen jakiś koszmarny.
Płakałam 2 godziny.
Na drugi dzień pozasłaniałam lustra w domu.
Na trzeci poszłam do znajomej fryzjerki błagać o pomoc.
Ta najpierw 2 minuty patrzyła w milczeniu na mą zacną głowiznę. Potem przez minutę drapała się po głowie. Po czym oznajmiła, że tak w zasadzie to ona nie wie co z tym zrobić. Aaaa i zapytała jeszcze dlaczego chciałam tak mocno przyciemnić włosy. Bo ładnie mi było w tym blondzie. . .

Nie chciałam! Ale kiedy wyszło to żółtko na 4 cm od skóry, spanikowana fryzjerka w ramach poprawki chciała je zakamuflować brązowymi pasemkami, które dały efekt jeszcze tysiąc razy gorszy, bo wyszły szare.
I tak oto stałam się ruską kur........ą, tudzież meliniarą z żółto-czarnymi pasemkami na łbie (wizualnie ofkors)

Po codziennym szorowaniu zbeszczeszczonych włosów oraz akcji ratunkowej u znajomej fryzjerki, na głowie zapanował jasny brąz. Z popielatym nalotem. Podobno zmyje się, ale był niezbędny, żeby tę żółć zlikwidować.

No i idź tu babo do fryzjera przed świętami . . .
No ale jak to mój mąż powiedział, kiedy wiózł mnie z koszmarnego miejsca owej zbrodni fryzjerskiej, i tak całe szczęście, że mi włosów nie spaliła, bo wtedy to już nie byłoby czego ratować.

                                                                                                                                                Marta

3 komentarze:

  1. O kura domowa!! Współczuje!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Oł Dżizys..! Podpisuję się pod słowami Męża! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mąż rację ma!!! Łysina- to dopiero byłaby tragedia...(a wiem co mówię, bo też mi jeden fryzjer zafundował pasemka...a raczej pasma, po których włosy miałam sztywne jak druty, a o stanie końcówek nie wspomnę...)

    OdpowiedzUsuń